kwietnia 28, 2010

Nic specjalnego.

Halo, halo czy Wy też mieliście dobry tydzień? Dziwnie tak pytać w środku tygodnia:) Nasze wolne dni upłynęły rodzinnie i w plenerze u znajomych. Właściwie to może to być początek jakiejś historii, lub zaczątek paru obrazów albo jeszcze inaczej, pewien punkt z naszego życia jak błysk, jak cień. Nic specjalnego, a jednak wartego zapisania.
To był herbaciany czas.

Słodki, owocowy czas. Sobotni poranek wypełniony zapachem świeżo pieczonej tarty cytrynowej i smakiem lekko winnych jabłek.

Chrupiący czas, z precelkami na ciepło w ulubionej kawiarence.

Tulipanowo stokrotkowy czas. Ach te stokrotki...

I czas małych przyjaciół, beztrosko biegających wiejskimi dróżkami. Dobrze było wybrać się za miasto i znaleźć się w miejscu gdzie myśl może swobodnie poszybować . Wrócić do domu z włosami niemożliwie splątanymi wiatrem, nową dawką energii i haustem świeżego powietrza w płucach.
Mam nadzieję, że starczy mi tej energii by zmagać się dalej z rzeczywistością, która ostatnio oznacza dla mnie (zbyt) częste wizyty u lekarzy.
Miłego, ciepłego dzionka dla wszystkich!
Pa, pa dziękuję, że tu zaglądacie:D

p.s
A ta cudna dziewczynka o kruczych włoskach to Oleńka. Ulubiona koleżanka:))

kwietnia 21, 2010

Zupełnie proste słowa.

wzrastać

rozwijać się, rozkwitać

budować

Może dzisiaj zacznę od takich słów. Zupełnie proste słowa. Słowa które określają każdy nasz dzień, które inspirują i lubię myśleć o tym jak bardzo nas dotyczą. Chłopcy ciągle czymś zaskakują, w taki czy inny sposób:)
Za nami trochę trudny czas pod wieloma względami. Mój Michał cały poprzedni tydzień spędził we Francji, a dymiący, pylący wulkan uniemożliwił mu powrót do kraju drogą powietrzną. Całe szczęście udało się zorganizować podróż lądem. Co prawda czterema różnymi samochodami (jeden np. po drodze się zepsuł ) ale udało się . Moje nadwątlone nerwy jakoś to zniosły:) Ledwo...
Teraz wracamy do zwykłej, już spokojniejszej codzienności.
Dwa dni temu na rodzinnym, popołudniowym spacerze złapała nas prawdziwa, wiosenna ulewa. Intensywny deszcz, który zmoczył nas całkowicie zadziałał , po ostatnich wydarzeniach jak katharsis. Odświeżająco, pobudzająco, a u co poniektórych wywołał salwy śmiechu i radości. Ja zarobiłam dodatkowo mały katar i kicham jak mops.



Jeszcze z nowości domowych.
Zamieszkał z nami Piotruś Pan. Przyjechał do nas na wakacje niby niby i teraz wszystko ze Stasiem robią razem :"A co mówi Piotruś? "-słyszę na okrągło. No i odpowiadam, bo rzecz jasna jestem głosem Piotrusia i czuję się jakbym miała podwójną osobowość:)
Od jakiegoś czasu Stasiu mówi do mnie mamuszka, prawda, że ładnie? Uczy się odmieniać i rymować. Mamuszka - pampuszka...itd. Uwielbiam to:D
A Antoś? Hmm... Antonuszek wielki brzuszek skoro przy rymach jesteśmy plus dwa podbródki. A do tego gada jak najęty, ciekawe po kim?:)
Miłego, dobrego, uśmiechniętego dnia :D

kwietnia 10, 2010

Zapalam świecę w ciszy...

Nie sposób znaleźć odpowiednie słowa, które opisałyby tą tragedię. Jest mi niewypowiedzianie żal. Z całego serca współczuję rodzinom i bliskim ofiar. Módlmy się za naszym Kochanym Ojcem Świętym, Janem Pawłem II : " Przypominaj nam o świętości życia. Każdego ludzkiego życia. "Błogosławieni, którzy w Panu umierają"(Ap 14, 13). "Nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności" (Mdr 3, 4)". Z cyklu Jasnogórskiego