
Niedziela. Pobudka, śniadanko, to, tamto i owamto, msza w pobliskim kościółku i spontaniczny, piknikowy plan w drodze powrotnej. "Wyjdźmy jak najszybciej i nie planujmy zbyt wiele. Szkoda dnia, szkoda czasu". Zupełnie jakby nas ktoś gonił. W domu następuje wdrożenie planu "A". Szybkie pakowanie koszyka. Owoce, kanapki i czarna kawa. Spienione mleko po śniadaniu wędruje do słoika. Filiżanki, talerzyki, ściereczka czyli zestaw podstawowy. Micha pomidorów, ręczniki i jeszcze spódnica w czerwoną kratkę, letnie koszulki, klapki i pędem na nasz osiedlowy basen. I spokój, i woda, drzewa, rzeczka za płotem, jakiś leśny klimat. Radość wielka małych i dużych:) I śmiech, i piski, bo woda taka zimna i pająk tam chodzi.






Na końcu ja. Uśmiecham się szeroko, ale wierzcie mi, że niewesoło podrzuca się "tego Pana". Waży sobie, oj waży:))

Tymczasem pa.
Piekny sielski obrazek!Taki dzien z zycia szczesliwej mamy:) pozdrawiam cieplo!
OdpowiedzUsuńcudnie !!!!!!!!!!!! po prostu ...
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że takie rodzinne chwile szczęścia można zamknąć w kadr i potem pooglądać sobie w te smętne i pochmurne dni. My również uwielbiamy pikniki rodzinne a moja już taka nie mała Ami również waży całkiem sporo ale wg. mnie dzieci dorodne są cudne i takie wprost do schrupania dla rodziców. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIdealny rodzinny dzień:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło w ten deszczowy dzień:))
buziaki!
sielanka w obrazkach :))
OdpowiedzUsuńDziewczyny dziękuję Wam za komentarze, za wszystkie miłe słowa:) Pozdrawiam cieplutko i serdecznie!
OdpowiedzUsuń