Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literackie menu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literackie menu. Pokaż wszystkie posty

grudnia 09, 2015

Album "Lo vintage detail".

Dziś słów kilka o kimś wyjątkowym.
Wiele lat temu, chyba z dziewięć, w gąszczu internetowych ścieżek natknęłam się na sklepik Mimi, który mnie bardzo zafrapował. Potem jego właścicielka założyła blog, który śledziłam i czytałam z prawdziwą przyjemnością. Z czasem do bloga Mimi dołączył blog Zorkiego. I tak dzień za dniem, rok za rokiem aż jesteśmy tutaj. Po drodze z wielką radością nabywałam kolejne, książkowe owoce ich pasji i stylu życia. Wczoraj dotarł do mnie ich najnowszy album "Lo vintage detail". Jestem zachwycona! Tyle rzeczy z tego albumu jest mi bliskie i przemawia do mnie. Uczy, wzrusza, zastanawia, uwrażliwia. Czuję się też trochę jak na polowaniu, tropiąc różne szczegóły;)
Do brulionów, których Mimi i Zorki wydali w sumie 9, wciąż lubię wracać i dlatego na półce nigdy nie są we właściwej kolejności. Ale jakby to powiedziało Maleństwo z Kubusia Puchatka:"Mnie nie szkodzi żadna nie kolejność;)
Pozdrawiam Was ciepło, dobrego dnia i do następnego!

listopada 30, 2013

Domek.

Domek, to stały element naszego domowego krajobrazu. Mamy domki z klocków, z poduszek, domek-namiot, domek dla myszy, domek z kredek, czarnobiały domek i domek-książkę. Na chwilę zatrzymam się przy ostatnim punkcie, przy bardzo ciekawej książce, która zagościła u nas jakieś pół roku temu. Od razu stała się hitem i chłopcy nie odstępowali jej na krok. Pobudziła ich dziecięcą wyobraźnię i nie było dnia bez Domku. Książka  w prosty sposób opowiada o najciekawszych i najbardziej nieprawdopodobnych domkach z całego świata. Mi bardzo spodobał się system ikonek, który jasno i szybko pozwala ocenić dom pod różnymi kątami np. czy jest przyjazny dla środowiska, z jakiego materiału jest wykonany, gdzie się znajduje, czy jest funkcjonalny itd. Świetna zabawa a nawet przygoda. Co za cudowna sztuka ta architektura i jacy fascynujący mogą być architekci:) Potrafią zrealizować budowę domu, który przypomina żółwia, księżyc, jajko, żagiel. Dom, który jest jak walizka lub gąsienica albo orzeszek. Pomysłów jest jeszcze więcej. Wyobraźnia nie ma granic, pomysły mogą szybować aż do gwiazd. Czy to znaczy, że wszystko jest możliwe? - zapytał Staś. Dobre pytanie...
Krótki przegląd naszych domków. Na pierwszy rzut wakacyjny namiot. Chwilowo złożony czeka na uszycie drzwi;)
Czarnobiały domek ze zdjęcia znajdował się w moim rodzinnym mieście. Domku już nie ma, jest inny też ładny ale ten był doprawdy uroczy. Biały staruszek albo staruszeczka.
Nieśmiertelna mysia chałupka.
Jeden z wielofunkcyjnych domów moich osobistych projektantów. Parasolki wszystkie połamane, poduszki ledwo zipią ale zipią. Dalej fragment  książki, dom księżyc.
Na koniec kredkowy domek. Konstrukcja jak widać była nietrwała, co bardzo irytowało małego architekta. Gdy wszystko się rozpadło, chlipanie rozniosło się po okolicy. Nie jest łatwo zbudować dom. Chłopcy ciągle uczą się, że musi mieć mocne fundamenty inaczej łatwo runie. Jak domek z kart, czy kredek, czy poduszek...
A marzyliście kiedyś o domku na drzewie? Jakby to było siedzieć wysoko nad ziemią, z książką i koszykiem smakołyków wciągniętym po sznurze. Mieć swoje miejsce, skrytkę na dziecięce tajemnice i wyimaginowane światy. To jest dopiero coś. Mieć dobrą perspektywę, widok po horyzont i kto wie, może najlepszego przyjaciela obok.
Myślę, że będzie tu pasował wyjątek z mojego notatnika.
Ulubiona mądrość, prosto z natury.

Advice from a tree.
Stand tall and proud
Remember your roots
Drink plenty of water
Be content with your natural beauty
Enjoy the view.
Ilan Shamir
Tymczasem życzę Wam dobrej niedzieli.
Do napisania niebawem z naszym kalendarzem adwentowym!

października 31, 2012

Nowy bohater i małe przestępstwo.

Jakiś czas temu było o pudle. Dziś będzie ciąg dalszy o tym co pierwotnie w pudle siedziało. Jak widać na załączonych obrazkach mieszkał w nim fotel w kratę. Zapewne część z Was wie co to za jeden;) Dawno temu go wypatrzyłam i zapałałam do niego przyjaznym uczuciem. Jest akurat w miarę duży dla takiego metr sześćdziesiąt w kapeluszu osobnika jak ja;) Lubię się na nim zwinąć w kulkę, poczytać, posiedzieć a nawet w nim zasnąć. Czasem ustawia się do niego dwuosobowa kolejka. Rozsiadamy się wtedy razem z Tośkiem i czytamy np. ulubione powiastki Beatrix Potter. O Pani Tyciej Myszce czytaliśmy trylion razy!
W miejscu nad fotelem, tam gdzie teraz wisi papierowa girlanda będzie galeryjka z moimi pracami. Na święta powinnam zdążyć;) 
Kartkuję ostatnio nową Sophie Dahl. Świeży powiew smaków, zapachów ubrany w lekkie pióro autorki. Gawędziarski ton i piękne zdjęcia, sprawiają, że mam ją stale pod ręką:) Mówię Wam, kolorowy zawrót głowy na każdą porę roku.
O, a  tu poniżej gabeciowa powłoczka na koc zakupiona już jakiś czas temu. Bardzo kolorowa i wesoła. Miała być do pokoju chłopców ale teraz kursuje po domu:) Uwielbiam wszystkie wzorki na niej. Podobnie jak emaliowany dzbanek w grochy i puszkę na kredki.
Mamy tam teraz bardzo przytulny kąt. W sam raz na jesienno zimową aurę.
Na koniec całkowicie zmienię temat i napiszę o pewnym przestępstwie.
Zostało popełnione wczoraj przez naszego małego ancymona, a dotyczy Tik Tak'ów, które jak się domyślam wszyscy znacie. No więc we wtorek przed południem Antek wdraża plan A, włamuje się do mojej torebki, zabiera co trzeba i zwiewa by w spokoju ducha skonsumować łup. Na nieszczęście dla niego pulchny paluszek utknął w pudełku więc nie pozostaje mu nic innego jak przyznać się do przestępstwa i uratować palec. Oczywiście chowam Tik Tak'i do szafki kuchennej i grożę rodzicielskim placem, że tak nie można. W odpowiedzi dostaję dziki wrzask oburzenia i obrazę majestatu. Po trzech godzinach, w tym po spacerze co tłumaczy posiadanie rajtek na pupie, Antoni wdraża plan B. Wkracza pewnym krokiem do kuchni dzierżąc pod pachą stołek i strzelając zaczepną minę. A gdzie to się wybierasz pytam i dostaję poważną oraz szczerą odpowiedź. "Ja IDĘ NA Tik Tak'i"!
O la la la, taki mały a idzie na Tik Tak' i i jest całkiem nieźle zdeterminowany:))) No i przygotowany, dodam;)
Tymczasem żegnam się z Wami i dobrego dnia  życzę:) My wyruszamy w drogę!

października 13, 2012

Czas odnaleziony.

Wczorajszego poranka odnotowałam minus pięć stopni na termometrze. Trochę zimno prawda? Dodatkowo popsuł mi się piekarnik, a tu w planach miałam ciasto z pianą i opiekane ziemniaczki. Będą "katarzynki" z mascarpone, dyniowa i jeszcze niewiemco. Ten wpis oczywiście o tym nie będzie. Ten post jest bowiem o książce, która jest jak ciepły koc w deszczowe popołudnie, jak smak dobrej czekolady powoli rozpływającej się w ustach. Znacie to miłe uczucie podekscytowania i oczekiwania na fajny, wakacyjny wyjazd? Ja tak właśnie czekałam na tą książkę. Na tą podróż, w którą zabierają nas Mimi i Sebastian. Zapraszają w swój różnobarwny świat, któremu rytm i smak (oj smak!) nadają pory roku. Gdzie można przycupnąć na grządce albo skoczyć do Paryża. Słowo i kadr są tutaj w prawdziwej harmonii. Dopełniają się. Zapach kawy i uśmiech błądzą między stronicami. Polubiłam niezmiernie tą opowieść. Prostą, niezwyczajną, inspirującą.
Biorę książkę do ręki i marzę, planuję, odkrywam....Potem ją odkładam lecz dalej marzę, planuję, odkrywam.... To mój czas:)
Mimi, Sebastian dziękuję!
I marzy mi się kolekcja...


Zapewne niektórzy z moich Drogich Czytelników dobrze ją znają. Macie swoje ulubione kadry, rozdziały?
Na pewno, ja wprost uwielbiam "spracowane" pędzle i kwiaty w falbaniastych spódnicach:)


A poniżej nasza domowa czytelnia. Co prawda tylko połowiczna ale przy weekendzie bywa nas więcej:)

p.s
Szszszszszszzss ja tu czytam.......


września 20, 2011

Już tu jest.


Szszszsz... Wiecie, u nas też już jest. Przyszła, w tym roku przynosząc na dobry początek ciepłe dni. Jesienna pora. Dziś w całej okazałości, bo od rana mży i siąpi. Mokry dzień. A ja w sobotę wypucowałam wszystkie okna, chociaż nie jest to moja ulubiona czynność;) W rezultacie nabrałam rumieńców, a okna nabrały blasku:) Widok za nimi choć jeszcze zielony, coraz więcej przybiera odcieni złotych brązów z tu i ówdzie pacniętymi żółtymi plamami. Zawożąc Stasia do przedszkola wypatruję mgieł. Najbardziej lubię gdy białe, puchate pierzyny unoszą się tuż nad łąkami. Trudno wtedy oderwać wzrok.
Na papierze też jestem ciągle bliżej natury, już takiej mało letniej. Dwie kolejne Little collection 89 i 90.
I uśmiechnijcie się :) W weekend ma wrócić słońce, a poza tym jesień jest fajna:) Ma dla mnie w sobie coś magicznego i tajemniczego. Kojarzy mi się z kasztanami w kieszeniach i stukotem obcasów na mokrych chodnikach. Spacerami bez lub pod parasolem wśród rudych liści, orzechami na stole i pomarańczowymi dyniami. I.... już kończę, bo będę tak wyliczać i wyliczać, a zaraz jadę po Stasia:)
Tymczasem życzę dobrego wtorku i miłej środy. Pa

p.s
Piszę na jednej nodze. Jak znajdziecie trochę czasu napiszcie co lubicie w jesieni, o ile lubicie:) Na pewno coś się znajdzie;)

lipca 12, 2011

Mali czytelnicy.


Dzisiaj słów kilka o moich małych czytelnikach. Jak niektórzy już wiedzą jest ich dwóch. Jeden większy, drugi mniejszy. Większy jest już z książkami "za pan brat". Razem "łykamy" kolejne pozycje i mówiąc krótko uwielbiamy czytanie. Mniejszy dopiero uczy się miłości i "szacunku" do książeczek;) Na górnym zdjęciu widać fragment miejsca gdzie można u nas znaleźć książki (chociaż u chłopców w pokoiku są one wszędzie) i tego, że spotkanie z nimi zaczyna się już z samego rana. Z książkami zaczynamy i kończymy dzień. Antoś (czyli ten mniejszy) ma już te swoje najulubieńsze. O czerwonym wagonie, o Mysi, o zwierzątkach. A starszy Staś? On lubi przeglądać nawet instrukcję do samochodu;) Lubi gdy czytamy razem, lubi sam wertować kolejne strony i lubi ich słuchać z płyt. O, właśnie teraz ponownie słuchamy "Kubusia Puchatka", którego czyta Janusz Gajos. Słuchaliśmy już tyle razy, że chyba nauczymy się na pamięć:)
A teraz mniejszy i większy w "akcji":)


Świeża dostawa literatury jest u nas zawsze z którejś z kilku bibliotek, do których należymy. Jedna jest tak dobra, że kupujemy coś tylko od czasu do czasu.



Z Antosiem ciągle uczymy się cierpliwości...


.... i tego, że książeczki się czyta, ogląda, a niekoniecznie zrzuca i zjada:D

Miłego dzionka szalonka:)
Tymczasem pa

p.s
U nas kolejny ciepły, duszny dzień. Ratuję się więc kolejną filiżanką kawy:) Ta, jest dobra na wszystko;)

lutego 26, 2010

Literackie menu ze szczyptą cieplejszych klimatów.



Halo, hej! Chyba wszyscy już znają ten kursik na HoA. Wianki są wszędzie wśród blogowej społeczności! U mnie też:) Szybki, skromniutki, ale jakże cieszący oko. Z motylami i kuchenną gazetką tworzy już cieplejsze klimaty w domu. Atmosferę naszych czterech kątów budują też różne, dziwne, przedziwne opowieści. Właściwie to czuję się jak bym mieszkała w Nibylandii. Historie o piratach i potworach snują się cały dzień. Jednym słowem powróciliśmy do Piotrusia Pana. Słuchamy Bajki Grajki, czytamy książkę o wiecznym, małym chłopcu i bajamy. Stasio występuje w tych opowieściach zawsze jako jeden z głównych bohaterów:) Pod nosem mruczę sobie na okrętkę " Ja jestem Hak, kapitan Hak...itd". Ładnych historii mały Antoś wysłuchuje:)
A z maluszkiem (słodkim brzuszkiem) zgrywamy się coraz lepiej. I pomalutku znajdujemy jakiś rytm.A poniżej nasze dziecięce, literackie menu. Uwielbiamy książki i bardzo cieszy nas, że Staś złapał
"bakcyla". Teraz, jak nie chodzi do przedszkola, to wręcz połykamy książki.

Może podzielicie się ze mną tytułami ulubionych książek Waszych pociech albo znacie jakieś godne polecenia. Ja będę co jakiś czas wspominać o tym co czytamy, co nam się podoba i do czego warto zajrzeć. Z powyższych książek polecam każdą:)
Na koniec przyjacielskie wyróżnienie od Aulik. Bardzo mnie ucieszyło i pięknie za nie dziękuję. Dedykuję je wszystkim tu wpadającym osóbkom, zostawiającym po sobie jakiś ślad (cieszę się, że tu wpadacie i mogę choć trochę Was poznać) oraz tym wszystkim których odwiedzam, a nie mogę się zdecydować kogo szczególnie wyróżnić:)
Dzisiaj ubieram dom w bazie i serwuję obłędnie kolorową i pachnącą zupę dyniową z chrupiącymi, ziołowymi grzaneczkami. Za oknem chlupie i kapie więc spacerek rodzinny mamy pod wielkim znakiem zapytania. A może zaparzę aromatycznej kawy zbożowej do termosu, postawię "budę" w wózku i pójdziemy zażyć trochę świeżego (choć deszczowego) powietrza.
Miłego dnia dla wszystkich tu wpadających:D