grudnia 29, 2008
O krok dalej.
Jestem tu znowu. Wróciliśmy. Pożegnaliśmy rodzinne strony, by w Krakowie powitać Nowy Rok. Nawiasem mówiąc jest On już tuż tuż, zaraz za progiem. Czas na postanowienia i nutę refleksji. To przepis na najbliższe dni.
Na święta prawdziwy śnieg nie spadł, ale łaskawie opruszył pola i łąki. Złapał mrozik i nawet w niektórych miejscach skuł ziemię lodem. Można było przyjemnie spacerować i nabrać cudownych rumieńców.
Wyśpiewujemy kolędy, hej! kolędy. W naszym domu, ostatnimi czasy jakoś wszystko toczy się wraz z muzyką. Rozbrzmiewają różne głosy, w tym nasze. Pewnie za sprawą Małego Człowieczka, który odkrył swoją pasję do śpiewania i grania.
Tak to już z dziećmi jest, nigdy nie wiadomo ile nowych furtek przed nami otworzą. Jak wiele dzięki nim odkryjemy i jak wiele się nauczymy...
Dziś odwiedziliśmy sklepik, w którym mają duży wybór przypraw. Kupiłam te ulubione i jedną nową do kawy. Mieszanka kardamonu, imbiru i cynamonu. Oj szczypała, szczypała zostawiając gorzkawą, ostrą nutę w ustach. Pycha!
Etykiety:
digital,
fotograficznie,
historie domowe,
małe rzeczy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ten sklepik..?
OdpowiedzUsuńNasz zielony sklepik..? O nim mowa?
A ja nadal czytam sobie archiwum. Jak dobrze, że jest. Pozdrawiam ciepło.
Mimi Kochana a gdzieś Ty dotarła:)) Archeolog z Ciebie:) Jakie dawne czasy tu mamy. To ja już tak długo tutaj? Wtedy jeszcze pisałam trochę jak pamiętnik z dnia na dzień. I wszystko jeszcze pstryknięte starym aparacikiem. No, ale miłość do kawy jak zawsze u mnie obecna. Co mi przypomina też o tej przyprawie. A zakupiona była w innym naturalnym sklepiku (innym niż ten "nasz":), który był bliżej naszego domu, ale lubiłam buszować w nim między pułkami.
OdpowiedzUsuńTamten "nasz" odwiedzałam jeszcze w czasach studenckich i zawsze wynosiłam stamtąd paczuszkę kardamonu w ziarenkach:) Mam do niego wielki sentyment.
Niesamowite, że dotarłaś aż tutaj! Kto by to czytał:) Ściskam mocno i posyłam dużo ciepełka na poniedziałek!