

Poranek. Dopijam gorącą, czarną kawę, spoglądam na świat i równiutko spływający z nieba puch. Jest bardzo przytulnie. To będzie długi dzień i miła podróż poprzez śnieżną krainę.
A tu pada i pada i pada.....brakuje mi jeszcze dźwięcznie dzwoniących dzwoneczków, które dopełnią całości.
Stasiek jeszcze cichutko pochrapuje i jak niedźwiadek zakopał się w swojej norce. Góra pluszaków, trzy poduszeczki, grubaśna kołdra sprawiają, że trudno się tam pomieścić i równie trudno się stamtąd wygrzebać.
Pozostawiam za sobą zapach lawendy i znikam na jakiś czas.
Miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz