Zawijam więc do portu normalności i zwykłych spraw. Wolny czas spędziliśmy rodzinnie i raczej plenerowo. W tym roku magnolia mojej Mamy obsypana jest obficie różanym kwieciem i tylko patrzeć jak zmieni się w zwiewną damę w falbaniastej spódnicy. Uwielbiam ten moment i te wspaniałe, dostojne kwiaty.


Stasiu w towarzystwie dwóch żyraf zmieniał się w fikającego koziołka, a wieczorami przeobrażał się w niestrudzonego oratora czym doprowadzał niektórych do łez.Do końca tygodnia pewnie będzie trochę tego, trochę tamtego. Porządki w pracowni, skończenie niektórych prac jak malowanie ram i innych pomniejszych rzeczy. OK.
Ach, właśnie. Dostaliśmy przedszkole ( jesteśmy więc w lepszej sytuacji niż 2200 dzieci w Krakowie, które ich nie dostało - straszne), ale....jest pewne wielkie ALE.... Okazało się, że naszemu przedszkolu wypowiedziano lokal i nie wiadomo co teraz będzie. Tak bym chciała, by Stasiu mógł być przedszkolakiem od września. Można tylko westchnąć, nawet szkoda się denerwować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz