Halo. Jejciu jak rzadko tu wpadam. Dni mamy wypełnione po brzegi, aż burtuje. Każdy dzień zdaje się być nowym wyzwaniem i próbą sił ze zmęczeniem. Stasiu już odnalazł się w nowej sytuacji i widzę jak bycie starszym bratem zaczyna pozytywnie go zmieniać. To mnie bardzo, bardzo cieszy. A nasz mały Tosiek jest przekochany i w miarę:) spokojny, tylko (i tu jest mały haczyk), że na rękach:) Tak więc cały dzień dylu, dylu w maminych ramionach. Cóż, najwyraźniej Antkowe łóżeczko ma kolce i gryzie:), o czym nie wiedzieliśmy, ale Tosiek o tym dobrze wie:)) Nic to Proszę Państwa, zakupiliśmy chustę i zobaczymy co przyniesie los. Na razie przydał by mi się chwytny ogon.
Zaglądając na ulubione blogi zauważyłam, że wszyscy już pragną wiosny, słońca i cieplejszych powiewów wiatru. Dołączam się do tych życzeń ze swoimi magnoliami, malowanymi jakiś czas temu. Swoją drogą tęskni mi się trochę za moimi farbkami, kredkami, delikatną fakturą papieru i za tym uczuciem gdy z niczego powstaje coś. Na wszystko przyjdzie pora...
W jakimś międzyczasie (cudownie znalezionym) zrobiłam sobie ozdobnik na kuchenną lampkę. Inspirowany był świetnymi pracami Llooki. Drobna rzecz a postawiła mnie na nogi.
A tutaj nasze nowe mini filiżaneczki na kawusię. Już je uwielbiam i codziennie ich używam do porannej degustacji tegoż napoju (jej, jak ja kocham kawę o poranku!). Obok mój codzienny niezbędnik. Suszone jabłuszka bez skórki i koszyk z pogryzakami na wilczy głód.
Na koniec prezentuję egzemplarz małego człowieka, którego nadal cieszy zima:) brrr
Pozdrawiam wszystkich cieplutko!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nooo - chusta to podstawa z dwójką małych dzieci!! Mam nadzieję, że u Ciebie też się sprawdzi :-). Ja chustę miałam po pierwszym, więc młodszy do chusty niemalże z brzucha wyskoczył :-).
OdpowiedzUsuńFajnie, że znajdujesz małą chwilkę, by jednak tu wpaść i skrobnąć słówko :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńMiło Cię znowu spotkać wirtualnie.
Śliczne kwiatuszki wyszły spod Twojej igiełki, ja jednak igły nie chwytam- chyba jej się boję hi hi, wolę pędzelki :)
Moje brzdące też musiałam nosić na rączkach, potem się wycwaniłam i na leżaczkach kładłam w kuchni na stole i wszędzie byle były w zasięgu wzroku.
Pozdrawiam Was cieplutko.
Viva, my mieliśmy ze Stasiem nosidełko, ale to dopiero od 3 miesiąca. Chusta to dla mnie nowość i wyzwanie:)
OdpowiedzUsuńJoasiu, ja też planuję leżaczek- bujaczek, który będę za sobą tarmosić. Ze Staśkiem ten sposób skutkował, zobaczymy co Antoś na to powie:)
Pozdrawiam Was serdecznie:))
Ale fajnie mały człowiek cieszy się zimą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Ja nie mialam nigdy chusty, choc chcialam sprobowac, ale jakos sie nie zlozylo.
OdpowiedzUsuńJa sie nie moge napatrzec na twoje zdjecia, takie jasne i pozytywne a przy tym bardzo nastrojowe. Zdjecie Stasia w sniegu jest cudne. Ja tez nadal bardzo sie ciesze z zimy, choc zonkile na oknie wprowadzaly mnie w bardzo dobry nastoj.
te kwiatki magnoliowe to już zapowiedź wiosny?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że tak! :))
ozdobnik - piękny...
pozdrawiam serdecznie i zapraszam po wyróżnienie :)