marca 04, 2009

Na nowo odkryte - czyli sandomierskie koniki.

Wczorajsze popołudnie było dość pracowite. Efekty widoczne pod postacią wolno stojącej antresoli. Uff, gotowe. Początkowa fascynacja i podekscytowanie Stasia nowym meblem wyparowało z powodu biednego, małego pajączka, który niefortunnie pojawił się na ścianie. No cóż zobaczymy jak to będzie z tą historią o pająku, którą Stasio snuje cały czas i która nie pozwala mu wejść na antresolę. Rano nie chciał z niej zejść teraz nie chce na nią wejść:) Tak czy inaczej całość wygląda fajnie. Powstała ciekawa przestrzeń, bardzo przytulna i praktyczna.
Wśród różnych szpargałów ( których całe mnóstwo znajduje się przy okazji takich remontowych poczynań) znalazłam zrobione przez siebie pudełko z własną grafiką, przedstawiającą małe, sandomierskie koniki. Będzie ładnie wyglądać w stasiowym kąciku.


Ponieważ ciągle i niezmiennie ciągnie mnie do kredek i farbek powstał kolejny ptaszek. Podobnego już kiedyś namalowałam. W tym przypadku postanowiłam zmienić scenerię i technikę wykończenia pracy. Tło namalowałam tłustymi pastelami i nimi też wykończyłam ogon ptaszka.
Sam ptaszek jest może ciut za gruby i przysadzisty, no ale...
Jakby nie było powstała kolejna praca z cyklu Little collection nr 43.
Dziś, mamy prawdziwie wiosenny dzień. Może już tak zostanie, co? Zrzuciłby już te grube, wierzchnie okrycia i wskoczył w coś lżejszego, bardziej zwiewnego.
I jeszcze jeden punkt. Szykuję coś całkiem pysznego na obiad. Ni mniej, ni więcej tylko pierożki z kruchego ciasta ze szpinakiem. Palce lizać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz