



Mamy też sezon na gruchy, gruszki, gruszeczki. Osobiście lubię te twarde i zielone:) Takie prawdziwie do chrupania. Doprawdy bardzo lubię je jeść, ale także na nie patrzeć. Na ich kształt, kolory, fakturę. Do spółki z jabłkami potrafią stworzyć wyjątkową kompozycję. Najpiękniej prezentują się w emaliowanym durszlaku (którego nie posiadam, buuu...), ale równie dobrze wyglądają w metalowym (a takowy już posiadam). I najlepiej jak mają jeszcze listki przy ogonku. Szkoda tylko, że taka dekoracja szybko znika....
A powyżej ekspresowy, gruszkowy szkic. Stasio również malował swoją wersję - zygzakowo - pętelkową:)
Ostatnio zrobiło się trochę chłodniej, ale jakie piękne są poranki. Świetliste i rześkie. Wydobyłam na tę okoliczność puchaty szal z ogromnymi dziurami i teraz już naprawdę czuję się jesiennie.
Widząc tytuł posta poczułam się "przywołana", jako żem ruda :) hehe ŚLiczne te Twoje gruszki, a i jesień zapowiada się pięknie! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:))) No to cieplutkie pozdrowienia dla Rudej-tej drugiej:)
OdpowiedzUsuńnie mialabym nic przeciwko gdybys wysylala mi kartki na urodziny i imieniny hahahaah tak pieknie malujesz gruszki sa cudne :-)
OdpowiedzUsuńCudny ten gruszkowy rysunek!
OdpowiedzUsuń