
Dobrze, że słońce wschodzi uparcie każdego dnia, ma zbawienną moc i sprawia, że szeroko się uśmiecham (jak dziś), nie zastanawiam się nad czymś czego aktualnie nie mogę rozwiązać, a pranie w równych rządkach zamieszkuje szafy i komody:) Do tego mam w domu superbohatera. Każdego dnia. I tak np. wczoraj mieliśmy awarię łazienki. Mój M. daleko w delegacji, a Stasio powiada:" Mamo, pamiętasz, że ja nie jestem zwyczajnym dzieckiem. Zaraz powiem Ci co się stało:)" Czemu ja o tym zapominam i czasem się denerwuję ? No właśnie, wtedy to czary mary by się przydało:)
Na razie uwielbiam nasze poranki, gdy słońce coraz wyżej wędruje po niebie. Lubicie patrzeć na dym z komina? A cienie na ścianie? Ja jeszcze lubię patrzeć na chłopców skąpanych w ciepłych promykach zimowego słońca:)



Odkąd przeczytaliśmy "Joachima lisa"(dwa razy) lubię jeszcze liski. Nawet widziałam jednego w naszej okolicy. Wcale nie był tak rudy jak miałam nadzieję, że będzie:)
Dodatkowo przeszedł taki jeden po moim papierze i tam pozostał;)

Tymczasem życzę Wam miłego końca tygodnia i wspaniałego weekendu. Dla mnie zaczyna się po południu i jeszcze dziś ruszamy w drogę. Pa pa!