sierpnia 16, 2012

Lato w wazonie i przygoda.

Gdy przychodzi sobota mamy zawsze zaplanowane większe zakupy na ryneczku. Michał ładuje chłopaków do auta i z plan listą w garści odwiedza po kolei wszystkie punkty programu. Mają już swoje miejsca, gdzie są znani i zagadywani (a jak nie są to Staś zawsze chętnie zagai rozmowę:) Czasem zabieram się z nimi, a czasem śmigam po domu przy okazji mieszając w garnkach. Ostatnio raczej zostaję w domu i z przyjemnością czekam na to co uda im się pysznego czy pachnącego ułowić. I tak mamy zawsze kwiaty. Mieczyki szczególnie. Lubię też astry i cynie ale nie ma ich za wiele. Do tego papierówki. Jako, że nie mogę jeść surowizny mieszam taki sobie kisielek, wrzucam śliweczkę i chyba nie ma lepszego kisielu na świecie. D

Kwiaty są oczywiście w cudnej urody pamiątkowej kance a nie w wazonie :)

W poprzednią sobotę poszliśmy na spacer. Na łąkę, po bukiet dla mnie, bo lubię sielskości. Idziemy, idziemy, dróżka się kończy my brniemy dalej. Przez pole sterczących patyków (nie wiem po czym), ja w krótkich porciętach dodam. Potem schodzimy z pola i kierujemy się w trawy, chęchy i pokrzywy. Wielkie pokrzywy jak smoki i oczywiście  błoto. Błoto w takich historiach być musi. Ja już mocno podenerwowana (bo w sumie nie wiadomo gdzie idziemy), Antek na barana, Staś piszczący bo parzy, ale idziemy. Jeszcze przez małą rzeczkę, trochę do góry i jesteśmy uratowani. Nogi w bąblach, ale to podobno zdrowo. Bohaterowie są zmęczeni, a jeden z nich  wypowiada kwestię końcową: "Fajnie było, przeszliśmy przez puszczę krzeszowicką;) Dzielny byłem:) Ja na otarcie łez, gdyż polnych kwiatów nie nazbierałam znalazłam trochę "kaszki" i wstawiłam do szklanej butelki po kefirze. Wakacyjna przygoda, nie pierwsza i pewnie nie ostania:)
Z pewnością nie ostatnia. Nie dalej jak wczoraj poszliśmy "na ciacho" do miasta i Antoni wpadł do fontanny. Od czubka głowy po same pięty. W kasku i kurteczce. Co prawda wody w fontannie było po łydki, ale skąpał się cały. Uratowali nas sąsiedzi i dziesięć minut później siedzieliśmy już nad parującą zupką. Dobrze, że ciastka udało nam się wcześniej zjeść:)

Tymczasem życzę Wam jeszcze dużo lata! Ahoj przygodo!

7 komentarzy:

  1. ahoj przygoda :)

    Twoje posty czyta sie jak kolejne opowiadanie z książki pt " Moje Szczęścia "

    OdpowiedzUsuń
  2. Z dziećmi każdy dzień może być przygodą. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czymże jest życie bez przygód:) rzadko bardzo u Ciebie zostawiam komentarze ale uwielbiam czytać o Waszych przygodach:)
    Śliczne rysunki i urocza kaneczka:)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie to wygląda ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przygody godne zapisania :)
    A proste bukiety w starej kance są najcudowniejsze :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale słodziakowo :))) a z papierówek zrób koniecznie placuszki z mojego blogowego przepisu , są pyszniutkie i same się robią :))) ściskam mocno ......

    OdpowiedzUsuń
  7. Życzę Wam jak najwięcej takich przygód. Chłopcy będą mieli co wspominać jak dorosną :)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń