września 23, 2012

Co spadło z drzewa.


Spadło i poturlało się pod nogi rumiane jabłuszko. Rzecz, która rzadko się zdarza biorąc pod uwagę fakt iż zwykle zaopatrujemy się u handlarzy na ryneczku. No chyba, że wybędziemy na wieś bądź pójdziemy polną drogą nie wiedzieć gdzie. I tak właśnie wybyliśmy  w zeszłą sobotę. Stara jabłoń bardzo w tym roku obrodziła sypiąc obficie złotym owocem. Zresztą nie ona jedna. Widziałam  jabłonie jak z bajki co czerwieniły się radośnie w sadzie. Było zimno i ręce mi grabiały ale oczy śmiały się do tych specjałów.  Czerwonych nazbierałam w wyciągnięty sweter mając przy okazji  kieszenie  wypchane orzechami. Upiekliśmy je potem przy ognisku. Nasze pierwsze ognisko od nie wiem kiedy i koniecznie do powtórzenia. Ze złotych renet ( bo właśnie dowiedziałam się, że istnieją nie tylko szare ) po powrocie upiekłam wielką blachę szarlotki i zrobiłam trochę słoików. Smakują.....no sami wiecie pysznie, przepysznie.


Oprócz tego Antek siedział w malinach, a Stasiek....cóż Stasiek szybko rośnie wzwyż i w szerz toteż musi dużo jeść (czytaj dużo nie wszystko) i niedługo będzie z niego pączek w maśle;)


A na dokładkę:
W czwartek, późnym popołudniem poszliśmy na fajny spacer. Słońce szykowało się do drzemki, powoli chowało się za chmury i dawało wspaniałą, szeroką poświatę. Zaniemówiłam, potem oryginalnie przemówiłam jak pięknie i czemu ja  znów nie mam aparatu, a po mnie rzekł swoje Staś. Tak, pięknie, jakby zamek tam był i taka świetlista ściana, i korona...To wszystko jest jak dyskoteka! Hmmm, ustaliliśmy potem, że chodziło mu o reflektory:) Lubię takie nasze rozmowy.
Dzisiaj natomiast szedł tą samą trasą rycząc jak bawół, bo od kamienistej drogi za bardzo trzęsie mu się w żołądku. Dobrze, że do żołądka wpadła śliwka i jabłko, bo się wreszcie  uspokoił.
Czasem trudno o złoty środek. Czasem coś jest planem idealnym, a czasem wręcz przeciwnie. To co sobie powtarzam w duchu, a co jest dla mnie bardzo trudne to "postaraj się o więcej cierpliwości" i chyba świętej dodam:)

Tymczasem życzę Wam dobrego poniedziałku, do napisania Pa!

14 komentarzy:

  1. Uwielbiam ogniska, pomysł z jabłkami na ognisku szybciutko skopiuję, a co do rozmów z dziećmi... zawsze mnie zaskakują .Pozdrawiam już jesiennie :)aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolina, ale fajnie się czytało:) Ja też lubię sposób rozmowy z moim synkiem, jest dość podobnie:) Dziś na ten przykład koniecznie chciał przypomnieć sobie nazwę pewnego sklepu, powtarzał w kółko, że nazwa jest pomarańczowa, ma sobie literkę L i że są tam roślinki, i wiesz co w końcu to było?: OBI.....Przez pół niedzieli nie mogliśmy do tego dojść, bo przecież literka L!!!!
    Jabłka kocham, nie wiedziałam, że jest złota reneta!
    pozdrowienia cieplutkie ślę,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Ja też nie wiedziałam, że taka istnieje a od kilku lat jeździmy w tamto miejsce i wpatrujemy się w jabłonkę:)

      Usuń
  3. Dziś jestem pierwszy blog na tym blogu i jestem pod wrażeniem Twoich prac. Sama niedawno założyłam bloga, jakbyś znalazła chwilke to serdecznie zapraszam http://oneroomflat.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi miło, dziękuję, za zaproszenie również:)

      Usuń
  4. mmm ale pyszności ten Twój jabłecznik i jak fajnie spędzony czas na zbieraniu jabłuszek:) Ładnie wyglądają w tej jutowej siateczce:)
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny jesienny czas ;) i takie ognisko z jabłkami - do powtórzenia, ja czekam na pieczone w popiele ziemniaki i strzelającą kukurydzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strzelająca kukurydza? Nie jadłam takiej z ogniska, muszę nadrobić:)

      Usuń
  6. fajnie spędziliscie czas..U nas był tak zimny weekend,że nawet mi się z domu nie chciało wychodzić....

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie chwile warto kolekcjonować, będzie się przy czym ogrzać zimą:)Pamiętam, moje jesienne ogniska z pieczeniem jabłek i kukurydzy - smak i zapach do dziś czuję każdej jesieni. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prześliczne to pierwsze zdjęcie:)
    U mnie też dużo jabłek, jabłonki w tym roku szaleją, z aparatem się nie rozstaję wcale, to jak moja trzecia ręka:). Uwielbiam tak spędzany czas jak Wasz przy ognisku.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  9. wpadłam... jak śliwka w kompot :) dróżką przywędrowałam od monique. I zostaję na dłużej :)) ślicznie tu u Ciebie!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne zdjęcia. Piękny ten druciany imbryczek.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń