lutego 22, 2012

Zaczarowana?

Gdybym tylko umiała czarować to chciałabym zaczarować samą siebie. Nie tak całkiem. Tak przecież nie można, tylko trochę, kiedy np. zaczynam uprawiać czarnowidztwo, kiedy rozpoczynam 152 analizę tego samego tematu, albo kiedy stos prania zmienia się z małego pagórka w górę nie do zdobycia. Tylko wtedy i jeszcze w kilku innych przypadkach;) Wtedy czary mary, hokus pokus i puffff zmieniam się w superbohatera. Gdybym tylko....
Dobrze, że słońce wschodzi uparcie każdego dnia, ma zbawienną moc i sprawia, że szeroko się uśmiecham (jak dziś), nie zastanawiam się nad czymś czego aktualnie nie mogę rozwiązać, a pranie w równych rządkach zamieszkuje szafy i komody:) Do tego mam w domu superbohatera. Każdego dnia. I tak np. wczoraj mieliśmy awarię łazienki. Mój M. daleko w delegacji, a Stasio powiada:" Mamo, pamiętasz, że ja nie jestem zwyczajnym dzieckiem. Zaraz powiem Ci co się stało:)" Czemu ja o tym zapominam i czasem się denerwuję ? No właśnie, wtedy to czary mary by się przydało:)
Na razie uwielbiam nasze poranki, gdy słońce coraz wyżej wędruje po niebie. Lubicie patrzeć na dym z komina? A cienie na ścianie? Ja jeszcze lubię patrzeć na chłopców skąpanych w ciepłych promykach zimowego słońca:)

A potem pastelowe ozdoby (te rzecz jasna walentynkowe, serca, a co:)

i sikorki, które tłumnie do nas przybywają. Wcześniej były bardziej płochliwe, teraz chyba nas już znają albo przestały bać się ruchu wokół okna. Już mi żal momentu gdy odlecą, kiedy śnieg stopnieje.
I moją nową opaskę w paski;)
Odkąd przeczytaliśmy "Joachima lisa"(dwa razy) lubię jeszcze liski. Nawet widziałam jednego w naszej okolicy. Wcale nie był tak rudy jak miałam nadzieję, że będzie:)
Dodatkowo przeszedł taki jeden po moim papierze i tam pozostał;)


Tymczasem życzę Wam miłego końca tygodnia i wspaniałego weekendu. Dla mnie zaczyna się po południu i jeszcze dziś ruszamy w drogę. Pa pa!

lutego 19, 2012

Puszki i truskawki:)

Halo, witajcie! O puszkach już kiedyś tu u mnie było. Była to wersja cebulowa i bardzo moja ulubiona:) Tym razem popełniłam puszki bez autorskich etykietek, za to w nowych, materiałowych ubrankach. Ona- pod kokardką i On-w kraciastym mundurku;) Niezły duet na pędzle i pisaki;) W towarzystwie moich dość frędzlowatych wrzosów prezentuje się o tak:



A teraz powiedzcie mi kto chciałby już zajadać się kanapką ze szczypiorkiem, rzodkieweczką albo może schrupałby chociaż małą truskaweczkę. Oj, tak znalazłoby się kilku chętnych. No więc na to miłe marzenie mam coś z truskawkowym motywem. Mój przepiśnik kuchenny.

W pełni gotowy do sezonu:)

A teraz zmrużcie oczy, bo mój pędzel zaszalał z kolorami;)

Nasza owocowa spiżarnia jest już mizerniutka. Ostatni słoik z truskawkową konfiturą powędrował do naleśników. Pyszne były, szczególnie po niemalże wyczynowym atakowaniu śnieżnych zasp, które któregoś pięknego dnia wyrosły za oknem jak grzyby po deszczu;) Dzisiaj natomiast spadł deszcz więc jutro spodziewam się lodowiska.
Tymczasem życzę Wam bardzo dobrego poniedziałku. Uśmiechniętego i z kubkiem gorącej herbaty.
PA pa!

lutego 11, 2012

Pastelowo, kolorowo.

Halo, halo. Pomyślałam sobie, że skoro te mrozy tak nas trzymają, to jest to idealny czas by pokazać coś w radosnych, pastelowych barwach. Pewnie dziwicie się widząc świeczki z takim opóźnieniem. Jednak w tak zwanym międzyczasie mieliśmy w domu jeszcze jednego solenizanta, a w marcu zaszczyt zdmuchiwania świeczek przypadnie Stasiowi:) Świeczki są więc u nas motywem przewodnim:) Kontynuując historie domowe muszę koniecznie nadmienić, że aktualnie mamy w domu oficjalnego dwulatka, który jak przystało na ten wiek, na wszystko mówi "nia"(czyli nie:) Czyni to z wdziękiem (zazwyczaj;), lekkim przytupem i często szeroko się uśmiechając. Wiek przekory, bo o takim mowa dotyczy każdej dziedziny życia Tosia:) Mały buntownik z kukuryku na głowie (musimy odwiedzić fryzjera, ale coś czuję, że nie będzie to takie proste;) ma swoje zdanie i łatwo nie odpuszcza:) No chyba, że akurat zgodzimy się w jakimś punkcie;) Jak teraz patrzę na ten torcik to życzę sobie dużo cierpliwości:) Wtedy będzie mi już tylko kolorowo, pastelowo.....


Zmieniając troszeczkę temat przyznam się, że te niskie temperatury zamieniły mnie w prawdziwego łasucha. Jak misiek, który szykuje się do długiej zimy, tak ja zaglądam do różnych szafek w poszukiwaniu czegoś "na ząb". Od rana do wieczora:)

Jak to dobrze, że spiżarnia jest zaopatrzona w różne delicje. Jabłuszka w syropie to moje koło ratunkowe na dziś. Jutro niedziela więc koniecznie muszę coś upiec.



Tymczasem żegnam się z Wami wiankiem z niezapominajek. Agnieszko ze specjalnymi pozdrowieniami dla Ciebie:)
Miłej niedzieli!