To był piękny dzień. A nawet dwa dni weekendu. Ciepło, cieplutko, ciepluteńko. Dni w prawdziwie złotej poświacie. Nawet sobotnie obowiązki i różne, bojowe działania "na froncie" nie zakłóciły radości i przyjemności z tego tytułu płynącej. Wreszcie moje pranie pachnie słońcem i wiaterkiem. Zachwyciło mnie to tak bardzo, że nawet góra prania nie była mi straszna, a była wielka:) (zazwyczaj jest:)) Wszystko wokół działało inspirująco. Dlatego też powstała szybka, spontaniczna praca z cyklu Day by day.To jest nasz piękny dzień.


Bo jesteśmy razem. Na jedynym dziedzińcu jaki znam gdzie jest taka trawka.
Na przykościelnym balkoniku.
Ze Stasiem "grającym" razem z Bono "Beautiful Day". Prawdziwy hit:) Hicior! "Mamo, ja chcę jeszcze raazzz"!
I ze wszystkim co cieszy oko. Nawet jeśli jest to tylko jarzynowy bukiet.
I pysznościami przy szeroko otwartych oknach.Cały tydzień przed nami, ja mam dużo energii chociaż w tej właśnie chwili.... padam po prostu na "pysk" (mówiąc dosadnie:)
Chciałam to wszystko zapisać nim odleci, nim wrażenia ponownie zmyje deszcz (wcale nie napisałam tego słowa).
Dużo energii Wam życzę, na dobry początek tygodnia. Pa
twój blog powinien być wydawany na receptę w przypadkach oszalałego nadciśnienia i zalecany na stany melancholijno-depresyjne.
OdpowiedzUsuńi jeszcze w przypadkach zwątpienia w sens chwili.
jak dobrze, że się z nami dzielisz.
Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. Nie wiem skąd we mnie to "tu i teraz". Zapisywanie chwil to lekarstwo dla mnie samej. Na wyboistą ścieżkę i górkę, którą czasem trzeba przeskoczyć. Na wszelkie nerwy, zgrzyty i zmagania. Potrzeba wyłuskania z dnia codziennego "czegoś" co pozwala budować szczęście. Bo może o to "w tym wszystkim" chodzi?:) I do tego "z uśmiechem na ustach człowiek podwaja swoje możliwości" - stuprocentowa prawda:D Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń