września 30, 2009

Day by day. Wrzesień.


Jak ja się cieszę, że udało mi się wreszcie stworzyć kolejną pracę z cyklu Day by day. Tym razem wrześniowa. Zawarta jest w niej mała historia z życia naszej rodziny. Zmiany jakie zaszły i ważny temat jaki poruszaliśmy. W cyklu Day by day poruszam małe momenty, zapisuję chwile, wydarzenia i klimaty. Wszystko z życia dzień po dniu. Wszystko to, dzięki czemu nasze życie jest bogatsze. Muszę przyznać, że najtrudniej jest zachować klimat i atmosferę. Coś, co automatycznie przywołuje wspomnienie. Przenosi w czasie. Pozwala pomyśleć "ach zapomniałam o tym" i poczuć to. W zeszłym roku postanowiłam zachować jesienne smaki. W tym, zachowam coś o wiele ważniejszego.
Dziś zapowiada się spokojny dzień przeplatany promykami słońca. Czeka mnie wizyta u lekarza, ale mam nadzieję, że dzień skończy się tak samo dobrze, jak się zaczął. Poza tym przede mną zwykłe, codzienne obowiązki - nuda? wcale nie, bo patrzę na jaśniejszą stronę dnia.

września 28, 2009

Ruda.


Hej. No to już jest u nas oficjalnie. A co? A ruda jesień. Zmieniłam nasze dekoracje na takie w ciepłych brązach i pomarańczach, z motywem drzew, parasola, liści. Z listeczków (cudownie, cieplutko filcowych) zrobiłam zawieszki, na grubaśnym, również filcowym podłożu o kremowej barwie i z dodatkiem włóczkowego, puszystego sznureczka. Dyndają sobie na kuchennej tablicy i cieszą oko promienną paletą barw. Juhu! Jak ja lubię takie sezonowe akcenty.



Mamy też sezon na gruchy, gruszki, gruszeczki. Osobiście lubię te twarde i zielone:) Takie prawdziwie do chrupania. Doprawdy bardzo lubię je jeść, ale także na nie patrzeć. Na ich kształt, kolory, fakturę. Do spółki z jabłkami potrafią stworzyć wyjątkową kompozycję. Najpiękniej prezentują się w emaliowanym durszlaku (którego nie posiadam, buuu...), ale równie dobrze wyglądają w metalowym (a takowy już posiadam). I najlepiej jak mają jeszcze listki przy ogonku. Szkoda tylko, że taka dekoracja szybko znika....
A powyżej ekspresowy, gruszkowy szkic. Stasio również malował swoją wersję - zygzakowo - pętelkową:)
Ostatnio zrobiło się trochę chłodniej, ale jakie piękne są poranki. Świetliste i rześkie. Wydobyłam na tę okoliczność puchaty szal z ogromnymi dziurami i teraz już naprawdę czuję się jesiennie.

września 24, 2009

Małe a duże.




Te dwie prace namalowane na niewielkich formatach i w ciepłych kolorach pozwoliły mi odczuć jak bardzo potrzebuję tych (chociażby) kilku chwil samotności, sam na sam z pędzlem i kredkami. Kilka chwil wyrwanych codzienności, pozwalających mi złapać drugi oddech i ustalić właściwą perspektywę. Świat zmienia wtedy paletę barw na jaśniejszą, a moje wewnętrzne ja ładuje akumulatory na dalsze dni. Te ostanie prace mają w sobie sporo światła i pozytywnych uczuć. Chciałabym ich nagromadzić jak najwięcej. I dużo, dużo światła.
A Stasiu zrobił kolejny, duży krok w przełamywaniu swoich strachów. Pożegnał swoje małe łóżeczko (z którym nie mógł się rozstać) i wreszcie awansował na antresolę, gdzie ma dużo miejsca i całkiem przytulny kąt. Musiał oswoić tę nową przestrzeń i uznać ją za swoją. Wreszcie mu się to udało. Skończyłam właśnie szyć dla niego wielką kieszeń (jedynie raz łamiąc igłę:)) na wszystkich pluszowych przyjaciół. Będziemy mogli ją zawiesić na antresoli, by miał ich zawsze wieczorem przy sobie i mógł już naprawdę niczego się nie bać:)
Z wieści przedszkolnych. Przyjaźń z tym miejscem została nawiązana, ku naszej wielkiej radości:) Niestety przyplątał się do nas kolejny wirus (osobiście przywieziony nam przez babcię) więc od wczoraj znowu jesteśmy w domu razem. Ach, taki czas...
Dzisiaj mamy bardziej pochmurny dzień. Zaparzę cały dzbanek waniliowej herbaty i poszperam w szafce za herbatnikami.

września 18, 2009

Super.

Hej. Tutaj trochę zamieszania, nadganiania zaległości i zwykłych, codziennych obowiązków. Już czas, by solidnie przysiąść do mojej plan listy i trochę lepiej wszystko rozplanować. Jedno jest pewne, najbliższe tygodnie poświęcam na malowanie. Wcześniej muszę posegregować prace i zrobić przegląd w materiałach, a potem.... niech się dzieje, co ma się dziać.
Z innej beczki. Zrobiłam ekspresowy wieszaczek na stasiowy, piżamkowy worek. Zamalowałam poprzedni motyw i ciach, prask zrobiłam nowy (bardzo, bardzo prosty). Pasuje idealnie, choć wykonanie wieszaczka idealne nie jest:)
A zarówno do takich, jak i innych chrupiących przysmaków mam ostatnio wielką słabość....:)
Dzisiaj. Cieplutko i słonecznie. Stasiek znowu chętnie pomyka do przedszkola. Widać odznaka "dzielnego przedszkolaka" z gwiazdą szeryfa poskutkowała. Teraz chłopaki dzielnie, rano maszerują, jeden do swojej pracy, drugi do swojej tzw. pracy przedszkolnej- jak sam twierdzi i wymieniają po drodze wszystkie marki samochodów (ja, do tej zabawy się niestety nie nadaję, chociaż nieźle rozróżniam kolory:)) Wygląda to tak: Tato, a ten jak się nazywa?... A ten?...A ten?...I tak do samego przedszkola:) Dobrze, że tato ma anielską cierpliwość i odpowiednią wiedzę.
Ostanimi czasy jednym z ulubionych słów naszego synka jest słowo SUPER. A teraz uwaga, będzie scenka z życia wzięta. Główny bohater, wiadomo Staś, spotyka starszego kolegę. Kolega ma "muchy w nosie" i wszystkie stasiowe zagadywajki zbywa (wiadomo taki nachalny maluch go tu zaczepia). Wiecie co moje kochane chłopaczysko zrobiło? Powiedziało mu tak: " A ja jestem super, wiesz?" I żeby takie poczucie własnej wartości mu pozostało na zawsze. Koniec. Kropka.
Miłego weekendu!

września 15, 2009

Powrót do akwareli.


A oto efekt moich ostatnich, akwarelowych działań. Little collection 58. Jest to ilustracja, która będzie punktem wyjścia dla dużego obrazu. Nie wiem jeszcze jaką techniką go wykonam, prawdopodobnie mieszaną. Po głowie snują mi się jeszcze latarenki i kapelusze, falbaniaste spódnice, peleryny oraz cynowe wiaderka. Do tego gałęzie, liście i kłębiaste chmury. Jesienne, rude ogrody i stare, drewniane płoty. Deszcz bębniący o gliniane dzbanki na tarasowym stole i kocur przemykający pod murem. Można wrzucić to wszystko do jednego worka i opatrzyć etykietą "inspiracje jesienią". Tylko skąd u mnie tak wcześnie takie klimaty?
Dziś rano na nasze miasto spadła (chyba pierwsza) wrześniowa mgiełka. Poranek upłynął w przytulnym półmroku, przy zapalonych lampkach i dymiącej kawie. Stasio znowu kręcił nosem na przedszkole więc dziś postanowiłam zrobić dla niego odznakę dzielnego przedszkolaka z gwiazdą szeryfa:)

września 14, 2009

Jak ptak.



To moje zdanie na TEN czas. Mija dzień za dniem a ja z ciekawością wyglądam co przyniesie następny. Mój mały lokator pozwolił się bliżej poznać. Szszszs... jest chłopczykiem. Nawiązaliśmy sobie dialog myślowo-dotykowy. To coś specjalnego. Patrząc na mój okazały profil myślę sobie, że nasz Mały Bączek mieszka w prawdziwym apartamencie. Nie jest to bynajmniej żadna ciasna kawalerka:) Na zegarze mamy 22 tydzień. Chciałam to gdzieś zapisać.


Weekend minął nam miło i rodzinnie. Wśród różnych zabaw (Stasiu odkrył czarownice i świat magii), domowych zapachów (smażonych placków, posiekanego koperku i świeżo upieczonej tarty cytrynowej) oraz ważnych meczy(BRAWO siatkarze! Złote chłopaki!!!) czas zleciał nam bardzo szybko.
Dzisiaj za to mamy dzień kryzysu. Po tygodniowej przerwie na kichanie, Stasiu stanowczo nam obwieścił, że nie idzie do przedszkola. Awantura gotowa. Ten dzień musiał nastąpić:)
[Nota do Stasia]."Synku, chciałabym byś był jak ptak. Swobodnie wznosił się wyżej, coraz wyżej. Poznawał to wyjątkowe miejsce jakim jest świat. Mój ś. p Dziadziu zapisał mi kiedyś zdanie, które powiedziałam gdy miałam kilka lat: "Jak dobrze się przyjrzeć to świat jest piękny" i dodał od siebie: "Pamiętaj jednak by w tym pięknym świecie nie ominąć także i ludzi". Na tej drodze przedszkole jest ważnym drogowskazem".

września 10, 2009

Był sobie słoń.


Halo. U nas dużo słońca. Za oknem, w domu i na papierze same energetyzujące kolory. Cieplutkie, milutkie i nastrajające optymistycznie. Dziś wspólnymi siłami i łapkami (tzn. moimi i Stasiowymi) powstał słoń dla Michała do pracy. Może troszkę koślawy, ale za to uśmiechnięty i cały w słonecznej gamie kolorystycznej. Najpierw było wspólne malowanie, a potem wycinanie i przyklejanie. Efekt? Powinien wywołać uśmiech...:))
Miłego dnia:)

września 08, 2009

Garść tego i owego.



Hej tam! Odrobiłam poważne zaległości przy maszynie do szycia. Poszyłam worki dla małej sąsiadki, co dzielnie podreptała do przedszkola, dla Stasia oraz romantyczniasty woreczek do kuchni. Teraz czas na naszywanie łat do spodenek pewnego chłopczyka, który szoruje kolanami po podłodze:) Tak więc robótki ręczne posuwają się do przodu i wszystko byłoby dobrze gdyby nie a ....a psssik, dopadł naszego Staśka katar, a raczej jakiś wirus. Niby nic wielkiego się nie dzieję, ale do przedszkola iść nie można, bo jak wiemy kichanie się roznosi. Siedzimy więc sobie w domciu ratując się syropkiem z cebuli według domowej receptury. Słuchamy nowej bajki-grajki "Pimpuś Sadełko" i muszę przyznać, że Stasiu bardzo polubił to kocisko.
A co słychać w pracowni. Pomału pracuję nad nowymi pracami z cyklu Little collection. Moja ręka po dłuższej przerwie trochę wyszła z wprawy i nie jestem zadowolona z rezultatów. Nie spieszę się, szukam inspiracji i myślę... Wyobraźnia zaczyna pracować, ale jeszcze raczej ociężale. Szkoda, że nie działa na jakieś zaklęcie albo pstryknięcie palcami.
Tak na marginesie, na pobudzenie kreatywności albo w poszukiwaniu różnych dróg inspiracji polecam to.
Wstępującym w moje skromne progi życzę wielu twórczych chwil i pary skrzydeł (takich, które pomagają nam wierzyć, że możemy, natomiast niekoniecznie takich dzięki którym uniesiemy się w przestworza).
Ach, jeszcze jedno. Popełniłam dziś przestępstwo (według własnych kryteriów oczywiście), wybąbliłam (bo inaczej tego nie nazwę) największą jaką znalazłam w domu filiżankę gorącej czekolady. Pyszna była, po prostu pyszna:)

września 02, 2009

Staś przedszkolak.


Uff! Wielki dzień za nami. Dzielny, mały człowieczek poszedł do przedszkola. A w przedszkolu, myk i Stasia nie ma, szybciutko pobiegł do zabawek. Do domu też mu się nie spieszyło, no bo przecież jest superowa zabawa i szkoda zostawić kolegów:) Można powiedzieć, że początek roku przedszolnego mamy bardzo udany, ciekawe na jak długo:) Po przyjściu do domu pytam synka: "Stasiu, a grzeczny byłeś? (tu muszę zaznaczyć, że Stasio lubi, no jakby to powiedzieć troszkę łobuzować)" i usłyszałam: "Tak, bardzo, tylko strzelałem do Pani z armaty, ale jutro już nie będę, wiesz" hmmm...Było słuchać tego Piotrusia Pana? To tam pojawiły się armaty i takie tam. No to się Staś nauczył. Trudno, bajka fajna (nagranie z czasów naszej młodości) i Staśko bardzo lubi jej słuchać. A, że strzela z armaty?.... Niech się bronią:)
W domu, bez mojego wszędobylskiego i ciągle gadającego synka zrobiło się pusto i jakoś cicho. Wielka zmiana. Chlip, chlip jak szybko te bąki rosną.
Ciekawe, co dziś usłyszę. Juhu!
Wrzesień rozpoczął się naprawdę dobrze. Ciągle mamy piękne, bezdeszczowe dni. Świat powoli zmienia kolory i już pewnie niedługo spowije go rudawo-złota kolorystyka. Ja się cieszę. Widziałam już dynie na kleparzu, może by tak upichcić zupę dyniową z zieloną pietruszką? Prawdziwa bomba smakowo-kolorystyczna.